Specjalna komisja zajmie się wyjaśnieniem przyczyn awarii zasilania w szczecińskim szpitalu na Pomorzanach. W niedzielę wieczorem z powodu braku prądu służby ewakuowały pacjentów przebywających w klinice położnictwa i ginekologii.
Do placówek w Zdrojach i Policach trafiło 21 noworodków, w tym 12 wcześniaków, a także osiem matek. Nikomu nic się nie stało. 18 dzieci jest w innych szpitalach, troje - rodzice zabrali do domów.
- To były wcześniaki. Wymagały inkubatorów i asysty lekarzy - poinformował wojewoda zachodniopomorski, Marcin Zydorowicz, który był na miejscu.
Problemy z zasilaniem zaczęły się już o godz. 14. Do wieczora klinika ratowała się własnymi agregatami. Potem jednak przestała działać aparatura medyczna i szefostwo zdecydowało o ewakuacji. Po godz. 22 prąd wrócił. Przyjechały też dwa zapasowe agregaty - jeden trzeba było ściągać z Niemiec.
- Są tu na wszelki wypadek, bo straciłem zaufanie do tej instalacji. W razie kłopotów będą na miejscu - dodał Zydorowicz.
Jak poinformował dyrektor szpitala, dr Ryszard Chmurowicz, uszkodzeniu uległ transformator. Zapewnił też, że awaria nie miała wpływu na zdrowie pacjentów.
Przyczyny awarii wyjaśnić ma jednak specjalna komisja złożona z policjantów i strażaków. Wojewoda zlecił im, by ustalili m.in. dlaczego nie zadziałał zastępczy agregat. Chce również wiedzieć, dlaczego tak późno dowiedział się o sprawie. Zapowiedział też kontrolę awaryjnego zasilania w innych klinikach w regionie.
Teraz szpital na Pomorzanach nie przyjmuje rodzących pacjentek. Dyrekcja placówki wznowi przyjęcia dopiero wtedy, gdy serwisanci firmy, która odpowiada za działanie agregatów prądotwórczych, wyjaśnią przyczyny kłopotów. Specjaliści mają być w Szczecinie w poniedziałek.
- To były wcześniaki. Wymagały inkubatorów i asysty lekarzy - poinformował wojewoda zachodniopomorski, Marcin Zydorowicz, który był na miejscu.
Problemy z zasilaniem zaczęły się już o godz. 14. Do wieczora klinika ratowała się własnymi agregatami. Potem jednak przestała działać aparatura medyczna i szefostwo zdecydowało o ewakuacji. Po godz. 22 prąd wrócił. Przyjechały też dwa zapasowe agregaty - jeden trzeba było ściągać z Niemiec.
- Są tu na wszelki wypadek, bo straciłem zaufanie do tej instalacji. W razie kłopotów będą na miejscu - dodał Zydorowicz.
Jak poinformował dyrektor szpitala, dr Ryszard Chmurowicz, uszkodzeniu uległ transformator. Zapewnił też, że awaria nie miała wpływu na zdrowie pacjentów.
Przyczyny awarii wyjaśnić ma jednak specjalna komisja złożona z policjantów i strażaków. Wojewoda zlecił im, by ustalili m.in. dlaczego nie zadziałał zastępczy agregat. Chce również wiedzieć, dlaczego tak późno dowiedział się o sprawie. Zapowiedział też kontrolę awaryjnego zasilania w innych klinikach w regionie.
Teraz szpital na Pomorzanach nie przyjmuje rodzących pacjentek. Dyrekcja placówki wznowi przyjęcia dopiero wtedy, gdy serwisanci firmy, która odpowiada za działanie agregatów prądotwórczych, wyjaśnią przyczyny kłopotów. Specjaliści mają być w Szczecinie w poniedziałek.
- To były wcześniaki. Wymagały inkubatorów i asysty lekarzy - poinformował wojewoda zachodniopomorski, Marcin Zydorowicz, który był na miejscu.
- Są tu na wszelki wypadek, bo straciłem zaufanie do tej instalacji. W razie kłopotów będą na miejscu - dodał Zydorowicz.